Pochłonęła mnie ostatnio bez reszty lektura książki Dany Thomas: „Luksus. Dlaczego stracił blask” (tytuł oryginału: „Deluxe. How Luxury Lost Its Luster”). To lektura doskonała nawet dla tych, którzy nie mają pojęcia o modzie, jednak u szczególnie zainteresowanych tematem z pewnością wywoła, tak jak u mnie, wypieki na policzkach.
Książka traktuje, mówiąc w wielkim skrócie, o dziejach luksusowych firm takich jak Louis Vouitton, Armani, Dior, Gucci, Prada, Givenchy etc. od ich powstania, aż po dzień dzisiejszy oraz o realiach dzisiejszego rynku modowego na świecie. Większość tych światowych marek pojmowanych jako „luksusowe” zaczynało swą działalność jako małe rodzinne rękodzielnicze interesy. Ich klientem była bogata i wyrafinowana arystokracja, która otaczając się drogimi przedmiotami podkreślała swój status społeczny i styl życia. W latach 20. i 30. we francuskim przemyśle mody i towarów luksusowych liczba rzemieślników wynosiła 300 tysięcy, a w tym: krojczy, krawcy, szwaczki, hafciarki, kuśnierze, szewcy, tkacze, prządki i modystki. Lata 40. i druga wojna światowa niosły za sobą oczywisty zastój w tych dziedzinach przemysłu, jednak z początkiem lat 50. moda znów wróciła do łask. Francuska aktorka Leslie Caron tak wspomina ten okres: „Bycie stylowo ubraną było wtedy ważne na równi z dobrym wykształceniem, odpowiednimi manierami, wyszukanym jedzeniem”. Jednak z początkiem lat 60. i erą „dzieci-kwiatów” nastała istna rewolucja: eleganckie suknie, zdobione piórami kapelusze, atłasowe rękawiczki, koronkowe parasolki i inne atrybuty ówczesnej damy poszły w kąt i już nigdy nie wrócą w wydaniu stroju codziennego. Luksusowe marki z początku próbowały trzymać się swoich zasad, stylu i metod wyrobu, jednak ich klientela starzała się, malała i ostatecznie, by przetrwać na rynku, wiele z nich zdecydowało się iść z biegiem czasu i nastawić się na klienta masowego. Wiązało się to oczywiście z chęcią zwiększenia zysków z firmy, a poskutkowało dramatycznym spadkiem jakości oferowanych towarów. Tylko nielicznym markom z historią, takim jak Hermes czy Chanel, udało się utrzymać swą pierwotną jakość. Pozostali powoli przenosili, często „po cichu”, produkcję do krajów o taniej sile roboczej, wykorzystując jednocześnie luki w prawie, które pozwalały im na ostateczne wszycie metki „Made in Italy” czy „Made in France”. Nastąpił istny zalew rynku modowego towarami marek niegdyś uchodzące za luksusowe, łącznie z tonami udających je fałszywek. Louis Vuitton, niegdyś produkujący unikatowe kufry podróżne na zamówienie, stał się swego rodzaju McDonald’sem w świecie mody. Sklepy nie sprzedają już luksusu, lecz wyobrażenie o nim. Mówiąc krótko: luksus stracił blask.
Nie przypadkiem piszę o tym wszystkim na blogu Love You More. Przypomniało mi się bowiem doświadczenie przymiarki pierwszej sukienki z kolekcji, w towarzystwie projektantki Marty, którą mam zaszczyt znać osobiście i przyjaźnić się z nią od wielu lat. Sukienka była uszyta ze świetnej jakości materiału, z dbałością o wszystkie szwy, szczegóły. Leżała doskonale od pasa w dół, natomiast jej góra wymagała zdecydowanie dopasowania. Marta powiedziała wtedy: „Nie ma problemu, weźmiemy Twoje wymiary i uszyjemy ją specjalnie dla ciebie”. Poczułam się wtedy niezwykle wyjątkowa, niemal jak gwiazda. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, a teraz już wiem, że: DOŚWIADCZYŁAM LUKSUSU. Przypomniało mi się jeszcze, gdy Marta wspominała o osobistym wybieraniu się po zakup tkanin, nadzorowaniu procesu produkcji w małej, lokalnej szwalni, ręcznym obijaniu w domu guzików firmową tkaniną oraz samodzielnym prasowaniu gotowych ubrań i wszywaniu metek. Metek, które nie muszą niczego udawać, bo jakość ubrania mówi za siebie. I mówi tyle, że logo jest zbędne. Do tego jeszcze dochodzi doświadczenie osobistego kontaktu z projektantką, które uważam za bezcenne. Tego nie zaoferuje mi dziś Louis Vuitton. Zaoferuje mi to Love You More. I za to właśnie ja Cię love you more, Love You More.
Podobnych doświadczeń, czyli najzwyczajniej w świecie troski o klienta i osobistego z nim kontaktu, doświadczyłam ze strony kilku innych polskich projektantów i marek, takich jak Green Establishment, Mozcau, loft37, Dualia, Aleksandra Przybysz czy Mariusz Brzeziński. W dzisiejszych czasach taką namiastką luksusu może być nawet e-mail z zapytaniem, czy zamówiona sukienka do mnie dotarła i czy pasuje. Może to być starannie zapakowana paczka z osobistą notką od projektanta. Jednak przede wszystkim jest to dostarczenie mi rzeczy, które kocham.
SM
Artykuł napisany przez wielbicielkę mody i dobrego stylu, szaloną zakupoholiczkę, fashion victim, naszą wieloletnią serdeczną przyjaciółkę, zarazem pierwszą i najukochańszą klientkę Love You More - Sylwię M <3
Bardzo chętnie poznamy Waszą opinię na ten temat. Zapraszamy Was do podzielenia się z nami swoimi spostrzeżeniami na modowe i okołomodowe tematy, piszcie do nas na facebooku lub maila love-you-more@wp.pl